sobota, 9 sierpnia 2014

Prolog... Nie byłabym sobą gdy byłabym inna

Roześmiana siedze na hali po raz kolejny w tym miesiącu. Właściwie jestem tu stałym bywalcem. Każdy mecz spędzam na tym samym miejscu, a co za tym idzie znam sie zarówno z siatkarzami z lokalnej drużyny jak i z tymi z innych klubów. Nie wcale nie należę do klubu kibica ani nie pracuje na hali, nie jestem tez dziennikarka czy fotografem, a mimo tego moja praca pozwala mi na taki luksus oglądania meczy na żywo. 
To może wyjaśnię jestem Luiza Wawro studiuje ratownictwo medyczne i pracuje jako ratownik w pogotowiu. To właśnie dlatego często jestem na hali. Pochodzę z Poznania ale w wieku 10 lat przeprowadziłam sie z rodzicami do Warszawy. Obecnie studiuje w Łodzi, a pracuje w Bełchatowie. Właściwie od trzech lat w stolicy jestem gościem. Nie chciałam tam studiować bo była bym traktowana inaczej. Moja mama jest wykładowcą na uniwersytecie medycznym, więc wybór miedzy Wrocławiem, Poznaniem, a Łodzią byl prosty. Nie chciałam wracać do Poznania bo miałbym daleko do swoich przyjaciół i rodziny poza tym tu zdobylam od razu praktyki. 
-Luiza znowu?- słyszę śmiech
-marudzisz czasami muszę pomyśleć 
-w sumie wskazane- mówi moj towarzysz i zaczyna sie śmiać z mojej miny
-to nas różni ja myśle chociaz okazyjnie, a ty wcale
-od tego mam ciebie- mówi i przytula mnie 
-puść mnie, smierdzisz- pokazuje mu język 
-o której kończysz? 
-o 21 a co?
-przyjechać po ciebie?
-Niee, wrócę sama ale możesz zrobić coś na kolacje to cie odwiedze 
-mieszkasz na przeciwko i tak mnie odwiedzisz 
-nie wszyscy muszą wiedzieć. Dobra papa. Czekają na mnie- mówię po czym biegnę w stronę kolegi z karetki.

Po powrocie do bazy zostajemy wyslani do parku gdzie jacyś faceci sie pobili. Standard nawaleni w dodatku wielcy. Z tego co zrozumiałam poszło o jakaś laske. Jeden nie wymagał naszej pomocy za to drugi owszem. Jak zwykle jako, że jestem najmłodsza w zespole to ja muszę szyc rane i wysłuchać pacjenta. Nie wiem dlaczego ale zawsze nawaleni faceci, którym pomagam od razu sie mi oswiadczaja. Mogłabym juz chyba z 60 razy wziąć ślub i to w dodatku przez 4 miesiące to sie nazywa miec branie. Odstawiamy amanta do szpitala i wracamy do bazy gdzie jak zwykle Chlopacy żartują, że chcą zaproszenie na ślub. 
Chwile przed 21 przebieram sie w swoje prywatne ciuchy i po pożegnaniu sie z wszystkimi idę w stronę swojego osiedla. Muszę przejść koło parku, więc zaczynam sie śmiać co znajduje sie z wszech obecna krytyka, ale co mnie to obchodzi? 

Odkluczam drzwi od klatki i wchodzę po schodach na trzecie piętro. Co z tego, że jest winda skoro ja dbam o formę. Nawet nie wchodzę do siebie tylko bez pukania otwieram drzwi do mieszkania na przeciwko. Zdejmuje buty i wchodzę do salonu 
-jestem!!!- krzycze gdy nie widzę właściciela tego burdelu
-kuchnia- słyszę 
-słyszałeś kiedyś o czymś takim jak odkurzacz? Mop?- pytam gdy znajduje sie juz w pomieszczeniu
-ja nie, ale słyszałem, że ty bardzo lubisz ich używać, więc zapraszam
-o nie kochanieńki wystarczy, że ostatnio ci w praniu pomoglam 
-tak tak, jestes kochana, a teraz otwieram wino, bierz kieliszki i idziemy do salonu 
-przed chwila tam byłam! 
-rusz te seksowne cztery litery, przyda ci sie bo ostatnio przytyłaś
-jest wiecej mnie do kochania
-a ukochanego brak. A wlasnie ten caly Mateusz zobaczyl z kim chcial byc- mówi w żartach , a mnie robi sie przykro bo to właśnie przez niego nie jestem z Mateuszem
-stwierdził, że jestem dla niego za idealna 
-jasne, jemy młoda
Wydurniamy sie jak zawsze, zreszta to nie jest nic dziwnego bo od 13 lat sie znamy i przyjaźnimy, a właściwie przyjaznilismy bo ja od trzech lat go kocham tylko jestem cholernych tchorzem i nie potrafię mu tego wyznac. Siedzimy tak u niego do 1 w nocy po czym idę do siebie spać. 

Rano wstaje i ubieram sie w dres. Ruszam jak zawsze w mały maraton. Co jak co ale o formę muszę dbać bo w mojej pracy jest to bardzo wazne. Wracam do domu i biorę prysznic, a po nim zjadłam szybkie śniadanie. Ubieram sie, łapie notatki i idę na balkon gdzie zaczynam sie uczyć. Koło 9 słyszę, że ktoś wszedł do mojego mieszkania ale nawet nie reaguje bo wiem, że to on przyszedł sie najeść, a pózniej przyjdzie na balkon i bedzie mi uniemożliwiał naukę. 
-Cześć Liz- czuje całusa w poliko, a moje ciało przebiega dreszcz 
-hej baranie. Mam coś jeszcze w lodówce?
-coś tam jeszcze jest, ale na jutro nie starczy. Idź na jakieś zakupy 
-masz pecha. Jutro od 4 jestem w pracy i wracam dopiero koło 12.
-muszę zjeść u siebie?
-tak- mówię dalej pogrążona w notatkach 
-a możesz na mnie patrzeć jak rozmawiamy?
-od rana mam patrzeć na ten krzywy ryjek?
-wypraszam sobie, jestem przystojny i to dlatego unikasz patrzenia na mnie bo boisz sie, że sie na mnie rzucisz- stwierdza, a ja w myślach przyznaje mu racje ale nie mogę tego powiedziec na głos
-oszukuj sie kochany dalej. Ale jak juz tu jestes to zrób mi kawę i przynies ciastka 
-okej- juz po chwili stawia przede mną kawę tak jak i przed sobą. Wraca jeszcze na chwile do mojego mieszkania, a pózniej wraca z ciastkami i laptopem- pozwól, że wejdę na face
-spoko tylko mnie wyloguj bo zapomniałam 
-masz nowe zaproszenia i wiadomości
-od kogo?
-zaproszenie od jakiegoś Huberta Tkacza
-nowy w zespole zaakceptuj, a wiadomości?
-od Klary. Pyta czy w końcu mi powiedziałaś-czyta, a ja momentalnie odkładam zeszyt na stolik
-kto pozwolił ci czytać? Miałeś sprawdzić tylko od kogo- biorę laptopa i wylogowywuje sie po czym idę do sypialni i trzaskam drzwiami. Kładkę sie na łóżku ale chwile pózniej materac sie ugina, a jego ręka przyciąga mnie do siebie. Przytula moje płacy
-Wyjdź!
-Liz kochanie przepraszam 
-Wypieprzaj!
-ale co miałaś mi powiedziec
-że dostałam propozycje pracy we... włoszech- wymyślać na poczekaniu
-No chyba mnie nie zostawisz tu samego?- pyta i obraca mnie przodem do siebie tak, że nasze twarze są bardzo blisko siebie
-nie wiem. Poza tym nie jestes tu sam masz kumpli
-ale oni to nie ty malutka- mówi i głaszcze moj policzek, a ja przeżywam mini zawał 
-jasne... Idź juz. Nie masz treningu albo czegoś? 
-w sumie mam za 30 minut, a może pójdziesz ze mną? 
- nie. Mam juz dość siedzenia na hali- odpowiadam
-to po treningu zabieram cie na obiad co ty na to?- całuje mnie w poliko ale i tak delikatnie muska moje usta, a w moim brzuchu szaleją motyle
-zobaczę. Spadaj!!!

Po wyjściu chłopaka dzwonię do Klary i wrzeszcze, czy musiała używać JEGO imienia. Po chwili jednak sie uspokajam i odpowiadam o wczorajszym wieczorze i dzisiejszym poranku płacząc  jak idiotka. Dobrze, że ją mam bo inaczej chyba bym zwariowa

...............................
Wróciłam :). I mam zagadkę! Kto jest bohaterem płci męskiej?
KISSES 

2 komentarze:

  1. uduszę cię za takie zagadki! Ja chcę wiedzieć, kto jest tym przyjacielem! Obstawiam, ze jakiś siatkarz Skry :D A jaki? Cos mi mówi, ze Wrona, ale zobaczymy co wymyslisz. Chciałabym zeby to był właśnie Andzrej ^^
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba się do Ciebie przejdę xD chociaż nas oświeć, ile będziesz nas trzymać w niepewności.. Ja tam stawiam na Kłosika albo Wronę, w końcu oni są uzależnieni od fb xD jakoś nie widzę innego siatkarza, który od rana wchodzi na fejsa xD
    #37 na nie-moge-zyc-bez-ciebie.blogspot.com
    Epilog na siedem-rzeczy.blogspot.com
    zapraszam i pozdrawiam serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń